Pryvykła serca ŭžo daŭno da haradskoje kałamuty. Badaj što kpinaj ci manoj zdajecca ŭ połi vietraŭ tupat... Nia pomniš niejak miž ruin, u čornych pastkach pažaryščaŭ, što dzieś viasna ŭ paloch bruić, viasna – jakoj ništo nia źniščyć! Tak, zabyvajeśsia: žyta ŭžo dzieś tuman zialony viejuć, płyvuć, i hnucca, i šaściać, i chlebam pachnie miakiš tleju... Nia jdzieš sačyć, jak sini kvas žyćcia z łahoŭ płyvie raśćviłych, jak u jarynu na papas imčycca bieły koń Jaryły! Nia čuješ, nie, jak jon chrapie i bje padkovaj serabranaj, jak byccam brahi nie paśpieŭ napicca soniečnaj ad rana... A ŭsio ž, chaj tak... Ziamla! Ziamla! Pachučy viecier ź miežaŭ śviežych! Žaŭronkam serca ja uźniać chacieła b z vami u biaźmiežžy! A tam u soniečny piasok zanuryć krylle i zabycca, što na paloch bajovych loh, loh pierad śmierciaj śviet naš – nicma. Čakaj! Jaryłaŭ bieły koń pramieńmi, ŭplecienymi ŭ hryvu, prapałić śmierć, i śpieŭ padkoŭ abvieścić śvietu dzień ščaśłivy. Ci siańnia budzie heta, ci tady, kałi ŭžo złožym kryły, – nia nam hadać, ale źlacić kałiś biadu skasić Jaryła! Na kraj źniamohły, na ludziej sypnie jon soniečnyja streły. I raśćvicie, i zahudzie žyćciom pusteča paharełišč!
1942
|
|