Ściudzionyja chmary paŭzuć u ruiny, nastyhłuju cehłu łiłoviać i siniać... I chodzić pa mieście źmiarkańnie u zrebi, śsiniełymi palcami sercy ciarebić. Nia ŭciamiš – ci zmrok nam tumanić hałovy, ci pył uspaminaŭ, ci vodhulle słovaŭ, pačutych kałiści, – i daŭna j niadaŭna, a moža, j nikołi nikim nie składanych. A tut – pierad nami jšče studzień i luty, tut – vohkaha vietru prastudžany chlupat, i nieba – pradonny ŭ niaznanaje vyłam, i pustka ruin, što narešcie astyła... A ŭsio ž budziem žyć! I nia tak, «baby z vozu», inakš – kab u sercach pylełisia łozy, i kroŭ burbaleła biarozavym sokam, i možna było b i na dolu zacmokać! Žyć tak, kab dałosia nam vypić iz smahaj i poŭnaju čaraj žyćciovuju brahu, a vypiŭšy – čarkaju vobziemlu kinuć, kab recha na śviecie źvinieła z hadzinu na zajzdraść i złość usialakim susiedziam, što j siańnia jšče – nas tut nia ŭmiejuć uhledzieć!
1942, Miensk.
|
|