Vijucca, jak kužal błakitny, na špulu kalosaŭ šlachi... Na vozie – małyja, miachi... Navokał – niŭja dy rakity, imšary, sasońniki, sitnik, sivy niebaschił... Śmiajucca małyja j skuholać, sysolačy čorny suchar. Baćki ž... Byccam plochaje var na serca im niechta niaŭmolny, kałi raśćvitaje nad polem unočy pažar. Jon topča im zdaŭna pa piatach, łapočačy kryllem rudym. Hryziecca u vočy, by dym: ci heta nia rodnaja chata? I rviecca da nivy niazžataj duša... kab tudy... Vijucca niačesanym zrebjem darohi na špułi kalos. Žaŭcieje na ŭźleśsi hallo, źviniać žuravy u padniebi, sumujuć pałi: dzie naš siejbit, kudy ŭžo zanios jaho los? A jon – u čužynie, jon čeźnie pa krai, by ŭvosień bylnioh. I śniacca jamu, aby loh pa pracy, – dziadoŭski biareźnik, i sonca, i viecier harezny, i zvon avadnioŭ.
1944, Berłin.
|
|