Śnieh stajaŭ kahadzie, dy ŭściaž błiščać hałiny adcieńniem žutłaha, staroha serabra. Ŭsie chodziščy ŭ vadzie, i hetak sinie, sinie, ŭhary, dzie rastaje kłubok vaŭniany chmar. Takuju čyściniu i hłybiniu niabiosaŭ ci moža vyśpiavać najlepšy navat vierš? Ja tak lublu ziamlu, jaje viasnu i vosień, što uva mnie jana j biaz słoŭ žyvie. Nia ŭciśnieš u radki niazhrabnych łitar pieśni, łistom nienapisanym chaj lažyć. Niabiosam siń pakiń, a pieśniam – nivy pieścić, sam – praz žyćcio šukaj ściažyn. Nia bojsia, nie minieš: šyrokija, vuzkija, parezałi jany na kryž, na sto praściah. Kałiś – raniej, paźniej, jak torby z plečaŭ skinien, mo zaplaciom u vierš krasu žyćcia. A siańnia našy dni ŭ siło złaviła praca. hadziny jmknuć, imknuć, za imi jmknie ruka... I sini, čyścini u hrukacie j haračcy sčarniełaj fabryki niama kałi šukać.
1950–1952
|
|