O vy, što viek ceły adziety i syty, I z dumkaj adnoj, kab pražyć viesialej! Ci bačyłi hora u vioscy zabytaj? Ci bačyłi pracu zahnanych ludziej? Ci hnuŭsia z vas chto nad sachoju u połi? Ci vioz z vas katory da miesta droŭ voz Na funt jaki krupaŭ, na funt jaki sołi? Ci pioksia na soncy, ci miorz u maroz? Pałac vaš śmiajecca ź niadołi biadačaj, – Viek muzyka, pieśni i sytaści kryk. A tam het, u vioscy i stohnie, i płača Vaš brat, pahardžany hałodny mužyk. Pad potam are, baranuje i sieje, Kab biełaha chleba prydbaci dla vas, A chto ž z vas jaho u biadzie pažaleje? Pasłuchałi ž pieśni jaho vy choć raz? Ej! pieśnia ad vas, jak ad pnioŭ, adabjecca; Vy rady b i pieśniu zdušyć, aplavać, Bo ŭ pieśniach šmat skarhaŭ na chciŭcaŭ niasiecca, A ŭ skarhach biazdolnych šmat praŭdy čuvać. Hulajcie da času uciechaj šalonaj, A moža, i pamiać nadojdzie kałi. Ej! kab nie spatkała vas dola Nerona! Rym možnych šalenstvy k upadku źviałi... ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ ∙ Zajšoŭ ja raz k panu za niejkaj patrebaj; Siadžu, až tut ź vioski prychodzie mužyk, Chudy, čuć žyvy, znać, daŭno nia jeŭ chleba, Choć, praŭda, k biaschlebju ź ich kožny pryvyk. Ujšoŭ, ŭvieś trasiecca, staić u parozie, Baicca jści dalej, at, viedama, had! Jon tolki advažny dryžać na marozie, Kryvavy pot łici, kab pan byŭ bahat. Staić, i ŭzdychaje, i ślozy ŭciraje, Z nahi na nahu prastupaje ŭsio tak, Hniacie, znaci, dumka jaho nieŭdałaja. Až pan zapytaŭsia: «Što skažaš, biadak?» «Panočku mileńki! – toj hetak azvaŭsia. – Budź łaskaŭ, źmiłujsia nad horam maim – Daj chleba ci žyta, ja ŭsiudych ciahaŭsia, Nidzie nie dastaŭ, sam hałodny zusim. I doma siamiora dziaciej zastałosia, Niatoplena piečka, niama što varyć, A dzietki zavodziać, a žonka hałosie... Nia jdzi choć u chatu, tak ciažańka žyć. Budź łaskaŭ, panočku! Jak budzie rabota, Ja ŭdvoje za łasku tabie adrablu. Daj z pudzik, miej łitaść nad našaj biadotaj, Pazyč, bo ci ž budu ja hryźci ziamlu?!» I mołicca hetak, i žałicca hetak, A kolki śloz vyłiŭ, sam chiba nia znaŭ, Klaniecca na žonku, klaniecca na dzietak, Što jon nie hultaj, a što Boh hetak daŭ, Što hrad vybiŭ zbožža usio da kałiŭka, Tak źbiŭ, niby koń pakačaŭsia ŭ travie... A dobra ž była tak absiejana niŭka, – Jak hlanieš, zdajecca, pa joj štoś płyvie. «Ej! ščyra, panočku, – jon hetak havora. – Z sachoj, z baranoj uvivaŭsia ja ŭ połi; Aru, baranuju da potu, a skora, A ŭsio kab zrabici, a ŭsio jak najbolej. Až hlanuci luba – absiejaŭ šnur ceły: Laleje pšanička, avios i jačmień, Laleje druhi šnur z žytcom, užo bieły; Chadžu i lubujusia kožnieńki dzień. Vot, dumaju, budzie i krupak, i chleba, Što łišniaje – ŭ Miensk paviazu i pradam; Vot budzie i sołi, ej, łaskaŭ Boh ź nieba! Addam ŭ mahazyn i padatki addam. Daremnyja ž dumki byłi usio heta: Niadołi praŭdzivaj, znać, rodny ja syn! Daremna ja biŭsia viasnu tak i leta: Usiu maju pracu dzień źniščyŭ adzin. Raz niejak na niebie źjaviłasia chmura; Usiaki z nas letniamu doždžyku rad, Ale tut šła letniaja strašnaja bura... O, Boža, chacia b nie pasypaŭsia hrad! Hrom hłucha hrachoča pad niebam vysokim, Prycichnułi ptuški, schavaŭsia karšun, Mihnuła małanka adbleskam dalokim, Udaryŭ u jełku hniaŭłivy piarun. Śviet piekłam zdajecca, ziamla ravie dzika, A nieba, sypnuŭšy małanak ahniom, Azvałasia buraj šalonaj, viałikaj, Lasy zatraščełi, doždž łinuŭ łiŭniom. Pajšoŭ ja nazaŭtra k pasievam na pole; Padchodžu, dzie žyta, dzie šnur ź jarynoj, Chacieŭ by viarnucca, nia jści užo bolej: I smutna, i žudka, sam niejak nia svoj. Pryjšoŭ, i... zatreśłisia nohi i ruki, Chacieŭ by zapłakać – dyj śloz nie dastaŭ: Dzie stolki ŭłažyŭ ja i pracy, i muki, Maje ŭsie pasievy ź ziamloj hrad źmiašaŭ»... Tak skončyŭ niaščasny svoj žal vyłivaci, Pa tvary ž ślaza za ślazoju biažyć, Jak dzie letniaj ranicaj na sienažaci Rasa na travicy visić i błiščyć. Zapłakaŭ by, bracie, ja razam z taboju, Dyj ślozaŭ ciapierašni śviet nie ŭznaje; Sił treba mahutnych zmahańniu ź biadoju, A ślozy, brat, vyśmiejuć tolki tvaje. Vy skažacie, peŭna, što pan źłitavaŭsia, Daŭ chleba ci zbožža, pamoh u biadzie? Ci ž znaje, čym hora, chto z horam nia znaŭsia? Panoŭ takich dobrych niama, brat, nidzie. Pany tolki mohuć hulaci da potu, I biednamu hety pry mnie skazaŭ tam: «Płaciŭ ja uletku tabie za rabotu, Płaci ž i za chleb mnie: ja darma nia dam!»
[1905–1907]
|
|