Jak biaz sonca nie pražyć nam, biez načy dla dnia nia ŭskresnuć, tak nia ŭkormić chleb nas žytni, da jaho nia daŭšy pieśni. Ź pieśniaj žyć lahčej na śviecie nat hałodnamu ź biazradnym, i ŭ chaŭturnaj – sonca śviecić, i ŭ pryhonnaj – plešča radaść... Kažuć ludzi, što sivoju daŭninoj śpiavać nia ŭmiełi. Skroź biaź pieśni łoh travoju, a pałi – bryniałi śpielaj, i, lon ścielačy ŭvosień, ci žnučy žytco śpiakotaj, ci rasčesvajučy kosy, nie śpiavałi, nat upotaj. Nie było ŭ siale dziaŭčyny, kab dy słała ŭ nieba hołas, dy było jano nia sinim, jak nia srebnym byŭ i kołas. Štoś nia sporyłasia sošcy, štoś nia sporyłasia j krosnam. Byłi lety – śpioka, moška... Byłi zimy – sivier posny... Dy śpiavałi ptuški ŭ lesie, jak siahońnia: bieraścianki, i ščyhły, i drozd piaresty j sałaŭi, na źmierku j rankam... Dzieś tady, na adnasielłi, naradziła syna maci. Siomy... Vykupała ŭ zielłi, uziałasia spavivaci, a dzicia nia śpić, a prosić: «Ty mnie łapci daj, nia połki. Jak pačopki zahałosiać, kole žal mianie, by hołki, dyj sysołki mnie nia treba, ci ž jaje naśsiešsia ŭvolu? Daj mnie lepš akrajčyk chleba, da jaho drabočak sołi». Padziviłisia u chacie, babka trojčy kryž pakłała, a što zrobiš? Łat na łacie, dy nadziełi niejak maleč. Łapci ŭziaŭšy za abory, padkasaŭšy podał, bosy, sysunok pabieh da boru, siniavoki i bialosy... A ŭ bary sukrysty čyrvień sypaŭ skroź ciapłiń i sonca. Zielanieŭ na ściežcy pyrnik, zielanieła jmchoŭ sukonca, i z hałinnych pierasmykaŭ, z kruhłych duplaŭ, z-pad kareńnia, baravoje – u sto zykaŭ – załivałasia stvareńnie. Staŭ maleča... Až žachnuŭsia: ŭsio hudzie, źvinić, śpiavaje... A tady – i sam, jak huśłi, zaźvinieŭ... Naŭździŭ paraiŭ! Papłyłi ŭ huščary huki, palacieła ŭ siniu pieśnia... Zadryžeŭ, uźniaŭšy ruki, bor, kab čar tej pieśni streści. Ŭraz zahrałi śpieŭna chvoi, ŭźniaŭ biareźnik pierałivy, dubu bas pakryŭ, padvoiŭ hety śpieŭ... Niaŭznak, žalłiva, źnietkul z bahny ŭłiŭsia mokraj alt asin... Chvošč šasnuŭ dołam, – dy čaściej, zvančej ustokrać matčyn syn vyvodziŭ hołas! Nie padoleŭ bor, paddaŭsia, kinuŭ vieści, tolki ŭtoryŭ... Hetak dziŭ najbolšy staŭsia – naradziŭsia lek na hora. I pajšoŭ adsiul pa śviecie, zvyk – šukać u pieśniach rady, skroź bo ź pieśniaj – sonca śviecić, skroź bo ź joj – iskrycca radaść. Bo biaź pieśni ŭžo nia žyć nam. nie łavić nam viecier vieśni, nie padjeści łustaj žytniaj. da jaje nia daŭšy pieśni.
|
|