Uściešna śłizhanie nad žytam markotnaj knihaŭki kryło, ja nie šukaju ŭ pieražytym zahublenych nadziej śviatło. Jašče razhublena niamnoha, jašče rastračana niaŭznak, choć i biažyć maja daroha nie pa pramoj, a naŭskasiak. Jašče duša maja naroschłist i, jak znajomuju, zdalok pad bieskłapotny vietra pośvist mianie vitaje vasilok. I niezdarma! Ja sercam rada i hetaj kvietcy, i hraku, što sočyć za maim pahladam, prysieŭšy na suchim suku. Ach, kamiačok, žyvy i pudki! Ty zrazumiej, ja tut – nia hość! Za kožnaju hałinkaj hnutkaj maja hulaje maładość. Ja pakłaniusia siońnia dołi ŭ paryvie novym pačućcia: viadzie mianie moj los pa połi, jak maci pa žyćci dzicia.
|
|