Zima razmašysta paznačyć sumiotam schił bierahavy, i niemahčyma ŭžo zynačyć, jak los toj, nakid śniehavy. Abuju matčyny valonki i paprastuju naŭzdahad tudy, dzie tonkija sasonki žurboju vyśvietlać pahlad. Tudy, dzie chiłić dołu holle ciažkaja śniežnaja kajma, sasonki, rečka, potym pole, i bolšaha ŭ mianie niama. Tabie praściej, piejzaž pryrečny, ty mnie z hadami daražej, i ad učynkaŭ niedarečnych ciabie pryroda ŭbieraže. A ja viadu z saboju svarki, chaču na ščaście dni nizać, i niemahčyma biez pamarki z žyćcia žyćcio pierapisać. Idu da niekaha ź vinoju, i niechta prychavaŭ vinu, i dzień udačy – navinoju, i tydni strat – nie ŭ navinu. Śniažok zadzirysta iskrycca, la sosien zapavolu krok, dzie, nu, zusim jak ja, chrabrycca čyrvanahrudy śniehirok.
|
|