Pachiły klon ubor zialony skinie, pažuchnie za prysadami trava, i nieŭzabavie laža bieły iniej, ź jaho nie zachmialeje hałava. Užo daŭno hladžu na ŭsio ćviaroza, nia biehaju načami za tuman... Biassonnicy zadumłivaja proza – daloka nie čytabielny raman. Było zamnoha pošuku, i prahi, i viery ŭ daskanałaść tych ludziej, što, jak i ja, žyvuć z adnoj advahi, na razdarožžy smutku i nadziej. Źviadzie biada, udača – raźjadnaje, a serca tam, dzie chočacca zabyć... Najbolšuju z uciech ziamnych spaznaješ, kab samaje niaznačnaje lubić. Choć tuju ž barazionku ŭ cieniu ŭkropu, hustoje krapivy piakučy płot, mnie časta śnicca tajamničy łopuch, a pomnicca zadzirysty asot. U dniach maich niama viałikaj dramy, minułaje – sumleńniu nie ŭ dakor, a budučaje – tupaje la bramy, dzie niepazbiežna skinie klon ubor.
|
|