Nie spatrebiacca lohkija viosły, dalahlad nad rakoj adharyć, jak ža ciažka byvaje darosłym tolki pozirkami havaryć. Rybaki paśla dobraha ŭłovu pad sasnoju viaduć hamanu, nie prasi zapavietnaha słova, ja ŭsio roŭna ciabie padmanu. Ściežka vuzkaja. Pozirk hłyboki. Za rakoju šumiać čaraty. Tolki nadta ž toj bierah daloki, nu, a hety zanadta kruty. Nie dla ŭciechi ćvituć adviačorki! – Budzieš ź inšymi słovam łaŭčyć, nas nia hrejuć vysokija zorki, – i duša bieznadziejna maŭčyć. Praviadzi naprastki za raźviłku, tut załišnie vyrazny abryŭ, ja, mahčyma, prymu za pamyłku kałi-niebudź i hety razryŭ. U žyćci niedalotaŭ davołi, moža, dołi svajoj nie ŭłaŭlu, nie schaču raźniavolenaj vołi i ŭ sabie uspamin palublu. Stanie pozirk, jak zaraz, hłybokim i praz zaraśnik lesu husty uvatkniecca u bierah daloki, abryvajučy bierah kruty...
|
|