– Nu, a jak tabie na słužbie: Ci raboty mnoha? – Tak susied pytaŭ, miž inšym, Janku Kancavoha. – Ach, nia daj Boh za čužoju Poŭzać haspadarkaj! Dzień i noč, jak łuń, taŭkusia, Jak u piekle Marka! A susied jamu navučna Dy pabožna klepie: – Choć tut trudna žyć, – zatoje Budzie ŭ niebie lepiej. – Znaju, znaju! – tak susiedu Adčykryžyŭ Janka. – Bokam vylezie mnie ŭ niebie Heta abiacanka! Jak patknusia, – ŭraz pahoniać Da ŭsiakaj raboty: To siadłaj kania dla Juri, To čyść jamu boty. Abo ŭ poŭnač ŭstań i sonca Zapałi da zołka, Vytry z pyłu usie zory, Miesiac vybiel łoŭka. Zaviadzi mašynu ź vietram, Papraŭ z doždžam sita, Nataŭčy u stupie hradu, Dy jašče nia kvita: – Papichaj chutčej, had, chmary! A piarun dzie kinuŭ? Nabivaj, stralaj! Małankaj Ściobaj, kab ty zhinuŭ! Janka tutka, Janka tamka, Choć ty ŭ piechła prysia! A prydzirak ad śviatych ŭsich Kolki naciarpiśsia!..
[1913]
|
|