Dzie b i praŭda žyła, dzie b i dola ćviła, Nie stahnałi b dzie ludzi nad horam-biadoj, Ślozaŭ dzie b nie ciakło, kroŭ by dzie nie płyła, – Palacieŭ by tudy, palacieŭ by z dušoj. I zapieŭ by tam pieśniu, ej, dumu svaju, Niby toj sałaviejka u ciomnym bary, Kab toj śviet mianie čuŭ, jak ščaśłiva piaju, Śloz nia lju, jak ciapier, ad zary da zary. Dyj nia mnie śnici, pieć ab ščaśłivych krajoch: Kruhom baču i ślozy, i kroŭ, i biadu; Niespakojnaj dušoj nadaryŭ mianie Boh, I z takoj u mahiłu, napeŭna, syjdu. Pakul vołi nia ŭbaču nad rodnaj ziamloj, Ci ž by radaściaj pieśni azvacca mahłi? I pakul budu bačyć, jak płača brat moj, Mnie praŭdzivaha ščaścia nia znać na ziamłi. Šumić viecier, łisty abivaje ź biaroz, Abłamlaje hallo, nie ciarpić, a hudzić. Chto śmiajecca sa śloz – sam pryčynaj tych śloz, Chto nia ŭmieje budzić – sam zato krepka śpić. Preč z darohi, mužyk, abarvaniec łichi! Što? panoŭ nie paznaŭ sa dvara ty svaich? Nu, chamuła, nabok! a što? vyjšaŭ suchi?! Čort lacić, i kryčyć, i bydlača ŭsio, ŭsich.
[1905–1907]
|
|