Zbłižajecca leta k adchodu, – Dzie-nidzie źlacieŭ łist čyrvony; Paviesiŭšy łubku na šyi, Vychodzie siaviec na zahony. I poŭnaj mazołistaj žmieniaj Žytco pa ralłi raskidaje, Chavaje ŭ ziamielku nadzieju, Što voźmie ź siaŭby? – nie zhadaje. Ci, moža, ciapier vot, uvosień, Čarviak jaho pracu padtočyć, Ci śnieh u razvodździe padparyć, Ci ŭletku hrady padruzhočać, Ci źniščycca ŭ puńcy pažaram, Ci tak ad jakoj-budź pryhody. – Takija, ach! horkija dumki Siaŭca absiadajuć zaŭsiody. A jon nie zvažaje na heta, – To ŭvosień, to ciopłaj viasnoju Are, baranuje i sieje Svajoj mazałistaj rukoju. Tut kožny, siaŭca chto pabača, Stary, ci mały, ci kabieta, – Radzi, pamažy, Boža! – kaža, A lohka ž na sercy čuć heta! – Radzi, pamažy, Boža! – skažam I my siaŭcam ŭsiakaha rodu, A ź ziernia, što dobraha sievu, Źbiaruć jany j dobruju ŭrodu.
[1905–1907]
|
|