Kastroju srebnaju prysypany kusty. Kranieśsia – i kurać hustym i biełym dymam... Tut pachavany, kažuć, niechta z tych, što addałi žyćcio, kab žyć mahła Radzima. Zacierłi zol, słata niaŭznak imiony, hod. Iz naspaj roŭnaje ŭźniałosia pustazielle. Dy zapyni, spytaj aby-kaho. «Žyvyja, – skaža jon, – chaj cieły i satlełi!» Kryžy stajać, niachaj paklenčyłi jany. Ci ž lohka nieści hod važkich i čornych nošu? Nia ŭ pamiać, peŭna, j im, kaho tut kon spyniŭ, ni kolki ich źlahło, viasiołych i charošych... Ci jšłi jany u boj iź pieśniaj maładoj, ci doŭha nieśłi bol, až pałi hetta nicma, ci na Dziady miadzianyja, uvosieni, ź biadoj prychodzić chto pa ich papłakać, pamałicca? Ci horka im było, jak źnički, daharać, ledź da prysiahi Baćkaŭščynie ŭźniaŭšy ruki, ci viedajuć jany, što za narod, za kraj kryvaviać skroź jašče braty, syny dy ŭnuki? Ci zvoniać z hoda ŭ hod im zvonkija łisty i «pamiać viečnuju», i «sa śviatymi»? Ci znajuć – nie pamre nichto j nikołi z tych, što addałi žyćcio, kab žyć mahła Radzima? Idučy za Jaje u nieminučy boj, jak ściah, achryščany kryvioju, kožan zmahar ich pamiać paniasie z saboj... I – pieramožam!
1952
|
|